Bardzo chciałbym podziękować panu Gąsiorskiemu, za to że napisał, iż burmistrz i radni wiedzieli o odpadach na terenie dawnej huty. Rzeczywiście wiedzieliśmy, że coś może być na rzeczy, bo informowali nas o tym mieszkańcy. Ja szczególnie interesowałem się piętrzącymi się kontenerami, w których podobno miałby się znajdować części maszyn z jakiegoś zakładu na Śląsku. Nie wiedzieliśmy jakie tam są gromadzone odpady, mimo niepokojącego smrodu jaki unosił się w okolicy ul. 1 Maja, nawet w uroczystość Bożego Ciała. Dlatego interweniowałem na sesjach, a Urząd interesował sprawą Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach. Jeśli pan Gąsiorski liczył, że bezprawnie wejdziemy na teren jakiegoś zakładu, pobierzemy próbki lub coś sfotografujemy to się przeliczył. Takie działania są nielegalne.
Pisanie przez pana Gąsiorskiego, że Szymańska wiedziała o odpadach w centrum Blachowni jest sprytnym „wybiegiem”, aby dać ludziom do zrozumienia, że burmistrz zlekceważyła niebezpieczeństwo. Nawet zdanie „Dlaczego nic nie zrobiła?” kończy się zapytaniem. By pan Gąsiorski nie był pociągnięty do odpowiedzialności karnej za insynuacje. Takie chwyty to zwykłe draństwo. Zresztą nie pierwszy raz prezentowane pod naszym adresem. Wszystko po to, aby obrzydzić mieszkańcom burmistrza i radnych szczególnie teraz przed wyborami. Żeby wypromować swojego kandydata, a niszczyć innych.
A swoją drogą odpady, które niedawno zabezpieczyła prokuratura, będą dopiero badane pod kątem szkodliwości. I to specjaliści poinformują – co znaleźli za płotem przy ul. 1 Maja. Pisanie zaś przez pana Gąsiorskiego, że „ze wstępnych badań Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, odpady te mogą być niebezpieczne dla środowiska” są śmieszne. Bo wygląda na to, że inspektorzy WIOŚ przeprowadzili oględziny na miejscu nosem i językiem stwierdzając „to chyba niebezpieczne odpady”.
Podobnie amatorszczyzną pachnie gdy pan Gąsiorski informuje „podobnie radny Marek Kułakowski, który kilka lat temu złożył interpelację w tej sprawie, ale jej dalej nie pilotował”. A co miałem pilotować, skoro WIOŚ odpowiedział, że nie ma tam nic niepokojącego, a kontrolę przeprowadzi w stosownym czasie? Nie wiem może pan Gąsiorski liczył, że moje „pilotowanie” będzie polegać na tym, że wejdę na teren jakiegoś zakładu i może pobije, któregoś z właścicieli rzekomego szkodliwego zakładu?
Pisanie „Niebezpieczne, szczypiące w oczy substancje wydzielały się z jednego z magazynów w Blachowni od wielu miesięcy” każe zadać pytanie dlaczego pan Gąsiorski wiedział o rzekomym przestępstwie środowiskowym i nie informował organów ścigania? Skoro pan coś wie to proszę czym prędzej to nadrobić i zdradzić kto, kiedy i jakie niebezpieczne odpady w woził na teren dawnej huty?
Takie pisanie bez konkretnych dowodów, najczęściej ze znakiem zapytania, jest zwykłym populizmem, z którym mamy do czynienia od kilku lat.
Wcześniejsze pisanie tego pana na mój temat, że „jeżdżę na luksusowe wakacje” każe zapytać czy ten pan jest przy zdrowych zmysłach? Zmartwię pana Gąsiorskiego – nie byłem na „luksusowych” wakacjach, ani w kraju, ani zagranicą. Ostatni raz poza Polską byłem jeszcze w latach 70-tych jako młody człowiek.
A swoją drogą cieszę się, że przyznał się pan, iż donosił na mnie do Urzędu Kontroli Skarbowej. Bo nie byłem pewny kto to robił. Jak widać nie potwierdziły się żadne pana donosy do UKS czy US na moją osobę czy także moją żonę. Dzięki panu wszyscy mogli się dowiedzieć, że moje zakupy mają pokrycie w legalnych dochodach.
A gdybym ja zapytał pana publicznie (ze znakiem zapytania) -czy to prawda, że pana miesięczny dochód to…, że zmienił pan…, że posiada… . Widzi pan? Też tak umiem, ale nie napiszę bo takie pisanie to nie dziennikarstwo, a łajdactwo.