„HEROLDOWIE” Z KORBĄ W REKLAMÓWCE FOLIOWEJ, ZAMIAST Z NAGIMI MIECZAMI, PRZYBYLI DO BURMISTRZ SZYMAŃSKIEJ

Niecodzienni goście zawitali w poniedziałek w Urzędzie Miejskim w Blachowni.

-Pani burmistrz przyjechali panowie w sprawie jazu – usłyszała Sylwia Szymańska od sekretarki.

-Pani burmistrz chcieliśmy przekazać korbę do obsługi jazu (red. czyli regulacji zapory, a tym samy podnoszenia lub obniżenia lustra wody na zbiorniku wodnym). Do tego są jeszcze klucze od kłódki. Proszę tylko pokwitować odbiór tych przedmiotów – takie mniej więcej słowa padły z ust dwóch urzędników z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatu Częstochowskiego. Zastanawiające z czyjego polecenia działali owi panowie?
.
Burmistrz Sylwia Szymańska złożyła podpis, ale pod oświadczeniem, że nie przyjmuje żadnych „podarków”, bowiem Urząd w Blachowni nie ma wiedzy co do stanu jego własności.


.
Komentarz
Do kogo należy zapora w drodze powiatowej w Blachowni? Od 4 lat trwają ustalenia. Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie” z siedzibą w Poznaniu uważa, że jaz nie należy do ich spółki. Jednak gdyby Blachownia chciała przejąć to urządzenie to „Wody Polskie” są gotowe na przekazanie obiektu i pobierać stosowne opłaty za jego dzierżawę. Ale szkopuł w tym, że Gmina Blachownia nie jest właścicielem budowli hydrotechnicznej. Starostwo częstochowskie też nie chce słyszeć o tamie stąd prawdopodobnie wysłanie dwóch zmyślnych „heroldów” do Blachowni, nie z nagimi mieczami, a z korbą i kluczami w reklamówce foliowej.

Trochę rozumiem zagrywkę starostwa bo stan techniczny jazu w Blachowni jest chyba w coraz gorszym stanie. Z zaniepokojeniem urządzenie oglądali m.in. wicewojewoda śląski Robert Magdziarz i senator Ryszard Majer.


To jest zdjęcie z sierpnia 2019 roku
.

To zdjęcie już z października 2019 roku.

Warto przypomnieć, że podczas remontu tej zapory w 2012 roku do metalowych elementów jazu robotnicy ponownie włożyli stare drewniane bele – podobno były w dobrym stanie. Dzisiaj, po przelewającej się między drewnianymi elementami wodzie widać, że chyba nie do końca. Wydaje mi się, że wysłanie dwóch powiatowych „emisariuszy” było przedziwne, ale i zmyślne. Ktoś w starostwie wpadł na pomysł – „pozbędziemy się korby i kluczy – to pozbędziemy się jazu. Niech Blachownia naprawi sobie przeciekającą tamę”. Na szczęście w Polsce jeszcze tak się nie załatwia urzędowych spraw.


Strach pomyśleć co się może stać jeśli, któraś z belek drewnianych nie wytrzyma naporu wody.