FELIETON – TO RACZEJ PEWNE OD NOWEGO ROKU MPK WRACA DO BLACHOWNI

Czy burmistrz Cezary Osiński jest coraz bliżej podpisania umowy z częstochowskim MPK? Zdaje się, że to raczej pewne, że od nowego roku do Blachowni powrócą czerwone autobusy. Cezary Osiński po blisko rocznym zarządzaniu naszą gminą nie bardzo ma się czym chwalić. Na horyzoncie nie widać nawet maleńkiego plusika, „jaskółki” zwiastującej jakąś inwestycję. Zatem  burmistrz łaknie sukcesu jak kania dżdżu. Ale zdaje się, że zbliża się on małymi kroczkami. Bo właśnie włodarz Blachowni na stronie Urzędu Miejskiego (blachownia.pl) chwali się ponownym spotkaniem z przedstawicielami spółki komunikacyjnej informując „MPK w Blachowni od 2026? Trwają ustalenia”. Niedawno zadawałem pytanie skąd Osiński wie kto wygra przetarg? Okazuje się, że burmistrz nie musi wybierać nowego przewoźnika w konkursie. Może go po prostu wskazać. I zdaje się, że Cezary Osiński w końcu będzie miał swój pierwszy sukces. Tylko pytanie za jaką cenę?

Pomysł przywrócenia czerwonych autobusów MPK na ulice naszej gminy może budzić sentymentalne skojarzenia i dla wielu mieszkańców pozytywne emocje. Jednak za tęsknotą za „czerwonymi” kryją się konkretne, finansowe i organizacyjne wątpliwości, które nie powinny zostać zlekceważone.

Po pierwsze – koszty. W sytuacji, gdy gmina Blachownia oficjalnie mówi o konieczności oszczędzania, decyzja o wejściu w porozumienie z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacyjnym w Częstochowie może okazać się dużym obciążeniem dla lokalnego budżetu. Bowiem MPK, jako spółka należąca do miasta Częstochowy, samodzielnie ustala stawkę za tzw. wozokilometr, czyli podstawową jednostkę rozliczeniową w transporcie zbiorowym. Oznacza to, że Blachownia nie ma realnej możliwości negocjowania ceny – musi zaakceptować warunki jakie podyktuje jej spółka przewozowa.

Co ważne – wybór MPK odcina naszą gminę od konkurencyjności, jaką zapewniłby przetarg. Brak otwartej procedury konkursowej oznacza, że mieszkańcy nie mają pewności, czy wybrana oferta jest najkorzystniejsza. Inni przewoźnicy, być może tańsi lub bardziej elastyczni, prawdopodobnie nie dostaną nawet szansy na zaprezentowanie swojej oferty. A wcześniejsze kurtuazyjne spotkania to za mało.

Kolejna bardzo istotna sprawa – to brak możliwości pozyskania dofinansowania z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych, ponieważ formalnym organizatorem transportu w tym układzie nie będzie Gmina Blachownia, a Częstochowa. To oznacza realną stratę dla gminy – nawet do 1 mln zł. rocznie, które mogłyby wspomóc rozwój komunikacji lokalnej.

Wątpliwości budzi także kwestia dostosowania oferty MPK do potrzeb mieszkańców naszej gminy. Czy siatka połączeń, częstotliwość kursów i godziny przejazdów będą optymalne? Czy MPK, jako dostawca usług na własnych zasadach, będzie skłonne do elastycznego reagowania na lokalne potrzeby? Obawiam się, że raczej nie. Bowiem to „większy” dyktuje warunki „mniejszemu”. W tym przypadku Blachownia może się stać biernym odbiorcą usług.

Podsumowując. Obawiam się, że powrót MPK do Blachowni może okazać się bardziej gestem politycznym niż racjonalną decyzją opartą na analizie ekonomicznej i potrzebach mieszkańców. To decyzja, która może kosztować gminę więcej niż tylko pieniądze, ale również niezależność i samodzielność.

foto źródło -UM w Blachowni 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.