CZEKALIŚMY DWA LATA NA NORMALNOŚĆ

Przy okazji zbliżających się wyborów samorządowych otrzymuje czasami zapytania – dlaczego gdy rozeszły się drogi dwóch pań – burmistrz Blachowni Sylwii Szymańskiej z byłą przewodniczącą Rady Miejskiej Edytą Mandryk, tak zdecydowanie stanąłem po stronie burmistrz? -Przecież w poprzedniej kadencji razem Edytą Mandryk byliśmy w opozycji.

Od początku kadencji uważałem, że po wyborach liderem zwycięskiego obozu jest burmistrz Sylwia Szymańska, a nie np. Marcin Mandryk. Dlatego byłem przekonany, że dla dobrych zmian w Blachowni należy współpracować z burmistrzem i radnymi. Burmistrz Sylwia Szymańska przez 4 lata udowodniła, że zna się na swojej pracy. Szczególnie wykazała się przy ściąganiu środków unijnych. Na same inwestycje pozyskała 34 mln zł. Plus 5 mln zł na tzw. projekty miękkie.
Niestety chyba nie było to dostrzeżone przez przewodniczącą Rady. Po 12 miesiącach skończyła się „miłość” – trzymania się razem. Nastąpiła dziwna zmiana kursu. Zaczęła się krytyka burmistrza i to pod byle pretekstem. A to ktoś otworzył list w sekretariacie Urzędu do przewodniczącej, a to pokój przewodniczącej zmieniono (teraz jest bliżej burmistrza), a to byliśmy wywoływani do „tablicy”, aby wypowiadać się na poruszane przez ówczesną przewodniczącą tematy. Miałem wrażenie, że chodziło tylko o to, aby krytykować burmistrza. Zauważyłem, że współpraca z szefem Gminy odbywała się już tylko przez sekretariat Urzędu. Zabrakło wspólnych rozmów i spotkań jakie były przed wyborami, (podobno przewodnicząca nie mogła dostać się do burmistrz). Dziwne bo każdy mieszkaniec szczególnie w środy mógł się spotkać z Sylwią Szymańską, a przewodnicząca RM miała wyjątkowego „pecha”. Już na drugiej sesji przy wyborze wiceprzewodniczących Rady przeżyliśmy szok gdy stwierdziliśmy, że radna z naszego obozu zagłosowała przeciwko nam. Nie będzie też tajemnicą, że określone osoby domagały się od burmistrz zwolnienia niektórych, nie tylko z Urzędu. Burmistrz Szymańska kategorycznie odmówiła mówiąc, że nie wolno zwalniać ludzi, bo za takimi decyzjami stoją tragedie rodzinne dlatego każdemu należy dać szanse, by pokazał co potrafi. Osobiście miałem też dość wrzasków na sesji, także pod moim adresem. Do dziś pamiętam sesję jeszcze w sali OSiR-u, gdzie mąż radnej krzyczał na nas „jak wy ludzie głosujecie!!!”. Takim zachowaniem byli zdziwieni nawet radni przeciwni burmistrz. I tak skończyła się współpraca bo chyba nie byliśmy posłuszni „jedynie słusznej” osobie. Dzsiaj okazuje się, że nie ważne z kim pod rękę, ważne, że jest wspólny wróg – Sylwia Szymańska. Oczywiście każdy ma prawo głosować jak chce tylko nie rozumiem skąd nagła taka zmiana, skoro widać było w jak dobrym kierunku zmierza Gmina Blachownia. Po dwóch latach szarpania się na sesjach, kompletnie niepotrzebnych kłótni, radni większością głosów powiedzieli DOŚĆ, i odwołali Edytę Mandryk z funkcji przewodniczącej Rady Miejskiej. Moim zdaniem po tym nastąpiła normalność. Nowy szef Rady Paweł Hreczański ma więcej „szczęścia” kilka razy w tygodniu spotyka się z burmistrzem, pokazując jak powinna wyglądać współpraca.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie żałuje wyboru bo wiadomo – zgoda buduje, a kłótnia rujnuje. I także w poprzedniej kadencji, gdy byłem w opozycji, zawsze głosowałem za każdym budżetem i podejmowanymi inwestycjami drogowo-chodnikowymi na terenie Gminy. A dobra współpraca z burmistrz Sylwią Szymańską także jest widoczna na Starym Osiedlu gdzie tylko w okręgu 9 czyli na trzech ulicach: Sportowej, 16 Stycznia i ks. Kubowicza wydatkowaliśmy ponad 800 tys. zł. O gigantycznych inwestycjach, czy to remont przedszkola czy obecnie oczyszczanie zbiornika, już nie wspomnę. Zaznaczam, że są to moje przemyślenia i tak to widzę.