DZIKI SĄ NIE TYLKO U NAS


W kwietniu pisałem, że w dobie pandemii gdy na ulice wychodzi mniej ludzi, w miejscach publicznych pojawiają się dziki. W Blachowni można je spotkać wcześnie rano np. z rejonie skwerku Tarnawskiego. Także mieszkańcy z ul. Starowiejskiej informowali mnie o „bezczelnych” dzikach, które nic sobie nie robią z ludzi i chadzają gdzie im się podoba.


Zwierzęta najczęściej szukają jedzenia. A przy otwartych śmietnikach nie trudno o dobrze zaopatrzony paśnik.


Jak pokazuje życie jeszcze bardziej odważne dziki można spotkać w Olsztynie.


To co wyprawiają budzi nie tyle zdziwienie czy ciekawość, ale przede wszystkim strach.

Sprawa odstraszania dzików nie jest łatwa. I zdaje się, że zwierzaki o tym wiedzą. Strzelać do niech na terenie zabudowanym nie można. Myśliwi mogą to czynić 100 metrów od domostw. Zapewne zamykanie śmietników, do których dziki lubią zaglądać, mogłoby w jakiś sposób je zniechęcić i „przekonać”, że w lesie jest więcej pożywienia.


A jak rolnicy walczą z dzikami? Wykorzystują armatki hukowe. Są to urządzenia prostej budowy i co ważne nie czynią żadnej krzywdy zwierzętom, a jedynie je płoszą. Choć podobno dziki już potrafią się przyzwyczaić do huku co chwila. Zapewne użycie takich urządzeń o 5 rano skończyłoby się mandatem za zakłócanie ciszy nocnej. Inni rolnicy, chroniący swoje plony, włączają na noc magnetofony. I w tym przypadku przed dzikami mogłaby szybciej zjawić się policja, nakazując wyciszenie „dyskoteki”.

Więcej zdjęć na gazetaolsztynska.pl