GONIĆ KRÓLICZ.. BURMISTRZA

Jak w każdą środę burmistrz Blachowni przyjmowała w swoim gabinecie mieszkańców Gminy. Nie inaczej było dzisiaj. Na ten dzień szefowa Gminy umówiona była m.in. z Panią sołtys z Konradowa, która zapowiedziała się, że chce przyjść z jedną z mieszkanek, by porozmawiać o dalszych działaniach firmy, która w Łojkach chciała czy chce magazynować podobno niebezpieczne materiały. Dobrych kilka miesięcy temu niektórzy już straszyli mieszkańców, że na Łojki jadą składy z rtęcią oraz innymi niebezpiecznymi substancjami. Jak dzisiaj wiadomo – było to kłamstwo. Dzisiaj o godz. 16 zamiast dwóch pań zjawiła się blisko 30-osobowa grupa mieszkańców z Łojek i Konradowa, na czele z byłym sołtysem Cisia i radnymi z Łojek i Ostrów. Na miejscu okazało się, że ludziom chodziło o wyjaśnienie sprawy uchylenia przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Częstochowie decyzji w sprawie magazynowania niebezpiecznych materiałów. Przybyłe osoby stanowczo domagały się wyjaśnień i konkretnych działań od burmistrza. -Czas „zakopać topór” i rozmawiać ze starostwem – dało się słyszeć na sali.

-Dziwna rzecz bowiem nie mam żadnego topora do zakopania – mówi burmistrz Blachowni. -Skoro nie jesteśmy stroną w tej sprawie, nie mam decyzji SKO, nawet nie znam powodów jej uchylenia to cóż mogę powiedzieć? Decyzję w tej sprawie wydało starostwo częstochowskie więc trzeba mieć na uwadze, że nie jesteśmy stroną w postępowaniu. Przecież nawet dziecko wie, że na etapie prowadzonego postępowania żadnego Urzędu nie obowiązuje ustawa o dostępie do informacji bowiem udziela się jej dopiero gdy zakończy się sprawa. Takie są przepisy.

Niektórzy obecni na sali chcieli udowodnić władzy, że gdyby radni uchwalili plan zagospodarowania przestrzennego to być może wstrzymałby on budowę tego zakładu na terenie Łojek i dzisiaj nie byłoby takich problemów. Oczywiście jest to nieporozumienie bowiem wiadomo, że w ciągu pół roku nie udałoby się uchwalić takiego planu. Dlaczego zainteresowana grupa mieszkańców nie udała się do adresata sporu czyli starostwa, tylko do Urzędu Miejskiego w Blachowni?

-To nie do mnie pytanie – mówi dalej Pani Sylwia Szymańska. -Wiadomo, że gdyby się tam udali to w starostwie byłaby krótka rozmowa. A tu chodziło o to, aby „pogonić” moją osobę. Tajemnicą poliszynela jest, że po raz kolejny pewna grupa osób chce wywołać rzekomą aferę, postawić mnie w złym świetle przed mieszkańcami naszej Gminy.

 

Komentarz

I trudno się z tym nie zgodzić patrząc co działo się w ciągu ostatnich dwóch lat. Określonej grupie nie powiodły się próby zorganizowania referendum w celu odwołania burmistrza Blachowni. Zapewne ku niezadowoleniu (obym się mylił) pewnych osób, udało się dokończyć budowę i otworzyć Ryneczek przy ul. ks. Kubowicza, wybudować remizę strażacką, przeprowadzić generalny remont zagrzybionego przedszkola przy ul. Żeromskiego. I nie przeszkodziło nawet ściągnięcie „posiłków” z TVP info. Teraz przy decyzji SKO jest więc okazja, by znowu pogonić królicz… burmistrza Blachowni. Niech ludzie się dowiedzą, że rzekomo znowu coś jest nie tak w Gminie, może zaowocuje to w najbliższych wyborach samorządowych? Jestem przekonany, iż mieszkańcy naszej Gminy dobrze poznali kompetencje i pracowitość burmistrza Blachowni oraz jej niektórych urzędników i nie dadzą się po raz kolejny zmanipulować. Dlatego ten kto chciałby poznać prawdę zawsze może udać się osobiście w środę do Urzędu i porozmawiać z Panią Sylwią Szymańską. W tę środę przyjmowała zainteresowanych do godz. 19.30.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.